We wszystkich kulturach świata istnieje swoiste zauroczenie śmiercią i wszystkim tym, co z nią związane. Odwieczne tabu śmierci i tajemnica zaświatów sprawiały, iż na przestrzeni wieków, powstawały i nadal powstają, rozmaite wierzenia i rozbudowane ceremoniały związane właśnie ze śmiercią.
Niezwykle urozmaicona w zasadzie we wszystkich kręgach kulturowo-religijnych jest ceremonia pogrzebowa. Tybetański obrządek stanowi szczególną jej realizację.
Pogrzeb przez powietrze |
Obserwacja tradycyjnego tybetańskiego "pochówku" może być wstrząsającym doświadczeniem, nie będę ukrywać, iż dla mnie takim właśnie była. Uczestnictwo w tradycyjnym tybetańskim pochówku, w trakcie, którego ćwiartuje się zwłoki i ofiarowuje je drapieżnym ptakom (sępy, orły) na pożarcie nie jest łatwe dla kogoś wychowanego w innej kulturze. Przyznaję szczerze, mimo iż przygotowana psychiczniena to, co zobaczę, nie potrafiłam powstrzymać odruchów wymiotnych, słysząc uderzenia siekiery, rąbiącej tak beznamiętnie - niemalże niczym drewno - ludzkie ciało. Dla buddystów jednak, jest to ostatni akt miłosierdzia i szczodrości wobec zmarłego. Z kolei niejeden Europejczyk wciąż prędzej odbierze, tego rodzaju obrzęd jako bezczeszczenie zwłok, niż jako przejaw miłosierdzia. Sięgając do podłoża religijno-kulturowego, łatwiej zrozumieć ten drastyczny dla Europejczyka ceremoniał.
Langmusi |
Langmusi leży na wysokości 3000 metrów i jest cudownym miejscem, które w 2006 roku nie było jeszcze miejscem odwiedzanym masowo przez zagranicznych turystów. W niesamowicie sielskiej atmosferze otaczających zewsząd trawiastych wzgórz, można przyjrzeć się, wciąż żywo tu kultywowanym, tybetańskim rytuałom.
Tybetańczycy wierzą, że śmierć jest tylko jednym z kolejnych etapów życia, a więc szybki rozpad ciała umożliwi jeszcze szybszą reinkarnację. Mało tego, obdarzyli w swych wierzeniach sępa rodzajem świętości i są przekonani, iż zmarły, stając się pokarmem tego zacnego ptaka, wraz z nim, a właściwie w nim, będzie mógł nadal oglądać świat.
Rozczłonkowaniem ciała zajmuje się swoisty mistrz ceremonii - togden - „uzbrojony” po prostu w siekierę, za pomocą, której ułatwia mięsożernym ptakom wykonanie ich odwiecznego zadania. Gdy pozostają już tylko kości, mistrz ceremonii pogrzebowej miażdży je drewnianym młotem do postaci, którą sępy mogą również zjeść. Powiedziano mi, że z tej „kostnej mąki” robi się bułeczki, zjadane później przez ptaki.
Pogrzeb uważa się za zakończony dopiero wtedy, gdy na kamiennym katafalku nie zostaną już żadne stałe cząstki ciała. Rzeczywiście w trakcie pogrzebu, robi się wszystko, by nic nie zostało, gdyż istnieje przekonanie, że jeśli ptaki nie dokończą swego „dzieła”, to dowód na to, iż zmarły był "za życia" złym człowiekiem. Ta forma oddania zmarłego do obiegu przyrody posiada równocześnie także prozaiczne przyczyny. Wysokie góry Tybetu nie są terenem obfitym w drewno, więc palenie zwłok byłoby swego rodzaju marnotrawieniem cennego materiału.
Na koniec dodam tylko, że grzebanie zwłok w ziemi, tak popularne i oczywiste w Europie, w Chinach i Tybecie uważane jest za bezczeszczenie zwłok. Szokujące? Nie bardzo, przecież powszechnie wiadomo, że "co kraj, to obyczaj".
Tekst publikowany także na:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz