Blog o podróżach i ludziach, ale także o wszystkim tym, co może Cię spotkać, jeśli tylko odważysz się wypłynąć ze swojego portu, ze swej bezpiecznej przystani i otworzysz się na to, co znajduje się poza Twoją zatoką... a jeśli to zrobisz otworzą się mosty i nowe możliwości - wyruszamy?


Translate

środa, 13 marca 2013

Pogrzeb przez powietrze



We wszystkich kulturach świata istnieje swoiste zauroczenie śmiercią i wszystkim tym, co z nią związane. Odwieczne tabu śmierci i tajemnica zaświatów sprawiały, iż na przestrzeni wieków, powstawały i nadal powstają, rozmaite wierzenia i rozbudowane ceremoniały związane właśnie ze śmiercią.
Niezwykle urozmaicona w zasadzie we wszystkich kręgach kulturowo-religijnych jest ceremonia pogrzebowa. Tybetański obrządek stanowi szczególną jej realizację.

Pogrzeb przez powietrze

Obserwacja tradycyjnego tybetańskiego "pochówku" może być wstrząsającym doświadczeniem, nie będę ukrywać, iż dla mnie takim właśnie była. Uczestnictwo w tradycyjnym tybetańskim pochówku, w trakcie, którego ćwiartuje się zwłoki i ofiarowuje je drapieżnym ptakom (sępy, orły) na pożarcie nie jest łatwe dla kogoś wychowanego w innej kulturze. Przyznaję szczerze, mimo iż przygotowana psychiczniena to, co zobaczę, nie potrafiłam powstrzymać odruchów wymiotnych, słysząc uderzenia siekiery, rąbiącej tak beznamiętnie - niemalże niczym drewno - ludzkie ciało. Dla buddystów jednak, jest to ostatni akt miłosierdzia i szczodrości wobec zmarłego. Z kolei niejeden Europejczyk wciąż prędzej odbierze, tego rodzaju obrzęd jako bezczeszczenie zwłok, niż jako przejaw miłosierdzia. Sięgając do podłoża religijno-kulturowego, łatwiej zrozumieć ten drastyczny dla Europejczyka ceremoniał. 

Warto podkreślić, iż ta forma pochówku, staje się coraz rzadszą, wciąż jednak część ludności wysokich gór Tybetu w ten właśnie sposób rozstaje się ze swoimi zmarłymi. Należy także dodać, iż tybetańska anatomia, a wraz z nią medycyna, rozwijała się tak doskonale (do VI wieku) dzięki między innymi tego rodzaju praktykom.  Cały ceremoniał miałam okazję zobaczyć w świątyni znajdującej się na wzgórzach otaczających małą, ale jakże malowniczą, chińską mieścinę - Langmusi.

Langmusi

Langmusi leży na wysokości 3000 metrów i jest cudownym miejscem, które w 2006 roku nie było jeszcze miejscem odwiedzanym masowo przez zagranicznych turystów. W niesamowicie sielskiej atmosferze otaczających zewsząd trawiastych wzgórz, można przyjrzeć się, wciąż żywo tu kultywowanym, tybetańskim rytuałom.

Tybetańczycy wierzą, że śmierć jest tylko jednym z kolejnych etapów życia, a więc szybki rozpad ciała umożliwi jeszcze szybszą reinkarnację. Mało tego, obdarzyli w swych wierzeniach sępa rodzajem świętości i są przekonani, iż zmarły, stając się pokarmem tego zacnego ptaka, wraz z nim, a właściwie w nim, będzie mógł nadal oglądać świat.

Czas wreszcie napisać kilka słów o samym przebiegu rytuału. Ciało zmarłego transportuje się na wzgórza świątyni, a następnie nagie układane jest na kamiennym katafalku. Nastroju grozy dodają zlatujące się z okolic sępy, które obdarzone jakimś niezwykłym instynktem, czasem nie odlatują daleko, "czekając" wśród okolicznych wzgórz na kolejnego denata. Nieopodal ciała, nad ogniskiem zasiada rozmodlony mnich, a rodzina i uczestnicy pogrzebu czekają w pewnej odległości tak długo, aż ptaki pożrą wszystkie miękkie tkanki zwłok. 
Rozczłonkowaniem ciała zajmuje się swoisty mistrz ceremonii - togden - „uzbrojony” po prostu w siekierę, za pomocą, której ułatwia mięsożernym ptakom wykonanie ich odwiecznego zadania. Gdy pozostają już tylko kości, mistrz ceremonii pogrzebowej miażdży je drewnianym młotem do postaci, którą sępy mogą również zjeść. Powiedziano mi, że z tej „kostnej mąki” robi się bułeczki, zjadane później przez ptaki. 


Pogrzeb uważa się za zakończony dopiero wtedy, gdy na kamiennym katafalku nie zostaną już żadne stałe cząstki ciała. Rzeczywiście w trakcie pogrzebu, robi się wszystko, by nic nie zostało, gdyż istnieje przekonanie, że jeśli ptaki nie dokończą swego „dzieła”, to dowód na to, iż zmarły był "za życia" złym człowiekiem. Ta forma oddania zmarłego do obiegu przyrody posiada równocześnie także prozaiczne przyczyny. Wysokie góry Tybetu nie są terenem obfitym w drewno, więc palenie zwłok byłoby swego rodzaju marnotrawieniem cennego materiału.

Na koniec dodam tylko, że grzebanie zwłok w ziemi, tak popularne i oczywiste w Europie, w Chinach i Tybecie uważane jest za bezczeszczenie zwłok. Szokujące? Nie bardzo, przecież powszechnie wiadomo, że "co kraj, to obyczaj".



Tekst publikowany także na:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz